O Islandii wschodniej czytaliśmy, że nie warto, że tam nic nie ma, że nudno, szaro i ponuro. Jako, że objeżdżaliśmy wyspę dookoła to ten region w naturalny sposób był na naszej trasie i mogliśmy te opinie zweryfikować.
Islandia Wschodnia
Fiordy wschodnie nie są tak malownicze jak te na zachodzie wyspy, ale i tak piękne. Z okien samochodu mogliśmy więc podziwiać urokliwe krajobrazy. Co ciekawe, mimo, że jechaliśmy cały czas trasą numer 1, mijało nas bardzo mało aut. W miejscach, w których się zatrzymywaliśmy, często byliśmy sami. To niezaprzeczalna zaleta tego regionu.
Wschód wyspy nie obfitował w atrakcje. Wodospady Litlanesfoss i Hengifoss, szczególnie polecane, wymagające dość długiego trekkingu pod górę, nie były dla nas dostępne, bo nie chcieliśmy męczyć Jasia w nosidełku. Pogoda nie sprzyjała spacerom, zrezygnowaliśmy więc też z odwiedzenia jeziora Lagarfljót, podobno zamieszkałego przez potwora – kuzyna potwora z Loch Ness. Ale strata niewielka: na YouTube można obejrzeć filmiki, na których rzekomo widać tegoż potwora. Niedaleko jeziora znajduje się Hallormsstaður – największy kompleks leśny na wyspie. Dla Islandczyków to miejsce niemal święte. A to dlatego, że na Islandii nie ma praktycznie lasów, ba, prawie nie ma w ogóle drzew. To ma się w niedługim czasie zmienić, bo trwa akcja zalesiania, ale jak narazie las stanowi atrakcję. Ominęliśmy także drogę nr 939, przez przełęcz Oxi. Trasa jest podobno bardzo malownicza, ale żwirowa. Ze względu na panujące, zimowe warunki, nie ryzykowaliśmy przejazdu nią.
Seyðisfjörður
Spędziliśmy natomiast przyjemne popołudnie w miasteczku Seyðisfjörður. Mimo, że liczy sobie tylko około 600 mieszkańców jest jedną z najbardziej znanych miejscowości islandzkich. Po pierwsze uchodzi za najładniejsze miasteczko na wyspie. Jest to zasługą pięknej, drewnianej i kolorowej zabudowy nad brzegiem jeziora. Po drugie to tutaj i tylko tutaj można dotrzeć na Islandię promem. Prom z Danii płynie 3 dni, po drodze zahacza o Wyspy Owcze. Po trzecie tylko tutaj możemy spacerować po uroczej, tęczowej ścieżce. Ciekawa jest także trasa do Seyðisfjörður, uchodząca za niebezpieczną z racji wzniesień i spadków. Mimo, że droga była ośnieżona, nie była aż tak straszna – ale chyba tylko dlatego, że na północy wyspy warunki na drodze były dużo gorsze i nas zahartowały.
Trasa do Hofn
Na trasie do Hofn, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg, zaplanowaliśmy kilka przystanków. Pierwszy to mały półwysep Streitishvarf, z latarnią, drugi to gorące źródła Djupavogskorin (zajęte przez grupę hałaśliwych Azjatów), trzeci to punkt widokowy Laekjavik. I największy żal: pogoda nie pozwoliła nam na spacer po wzgórzu Vestrahorn Stokksnes, niesamowicie fotogenicznym miejscu. Niestety tak bardzo wiało, że nie dało się nawet wysiąść z auta.
Noclegi
Z noclegami na wschodzie wyspy nie było łatwo. Ich ograniczona ilość przekładała się na wysokie ceny, mimo średniego standardu. Nocowaliśmy w Saxa Guesthouse (link do strony na bookingu) i w Höfn Guesthouse (link do strony na bookingu). Z tego pierwszego miejsca, w miejscowości Stodvarfjordur, mieliśmy widok na niezwykłe miejsce: kościół zamieniony w hostel. Tutaj link do strony tego niezwykłego hostelu: Kirkjubaer, w którym noc to koszt około 250 zł od osoby.